piątek, 21 grudnia 2012

Za czym kolejka ta stoi...;)



Ostatni dzień w Bangkoku. I chwała Bogu. Żar jaki leje się z nieba jest absolutnie niewyobrażalny. Betonowe centrum miasta nagrzane jest do granic wytrzymałości. Dziwię się, że nie słychać karetek jeżdżących na sygnale wywożących omdlewających mieszkańców i turystów. Mimo najszczerszych chęci postanowiliśmy dzisiaj nie zwiedzać! Jaka byłaby z tego przyjemność.
Stwierdziliśmy natomiast, że chcielibyśmy trochę poobserwować życie miasta opartego o system klimatyzacji w okolicznych zabetonowanych i odizolowanych od miejskiej rzeczywistości miasta centrach handlowych. To jedyne miejsce, gdzie można było funkcjonować. Oto co nas zadziwiło w ciągu 1 godziny spaceru:



Już jakiś czas temu sugerowano by w Auchan sprzedawano samochody. Jak widać ktoś już wykorzystał ten pomysł i na 3 piętrze jednego z centrów można było kupić od ręki: Rolls Royce’a, Lamborghini, Maserati i Bugatti. Nie pytałem o cenę, ale jak znam życie dla mnie byłaby specjalna. Podwyższona. W sumie taki system ma sens. Przy tych odległościach w Bangkoku i niesamowitym upale klient jeszcze bardziej by się zagotował wchodząc do salonu gdzieś na przedmieściach. A tak, tutaj w centrum handlowym jest już lekko schłodzony klimatyzacją nastawiona na 19C;).


Mamy już niedługo święta. A raczej myślałem, że WY macie. Ale tutaj nam niczego nie brakuje. Jest Św. Mikołaj, jest Śnieżynka … no i są elfy w różnych przebraniach. Dzieci wzbudziły taki entuzjazm rodziców, a przede wszystkich klientów Centrum, że trudno było się skoncentrować. Nie wiem tylko jak w takich strojach można by wyjść na zewnątrz. No chyba tylko po to, żeby wskoczyć do basenu w pełnym rynsztunku.

Stałem się bardziej , niż nieco, dociekliwym i zapytałem się obsługi jednego z luksusowych sklepów z torebkami dla kobiet: za czym kolejka ta stoi. Obsługa miło (z brytyjskim akcentem) odpowiedziała mi, że za 4 godziny zacznie się wyprzedaż z 30% rabatem i 56 osób będzie mogło zrobić zakupy. Panie i panowie siedzieli spokojnie na marmurowych posadzkach i czekali. Ciekawe ilu z nich to właściciele małych fabryk, które podrabiają „filmówki” i czekali aby „nowe modele” wprowadzić na ulice w Azji lub Europie. Przypomina mi się napis na jednym ze straganów „original fake bags” , czyli „oryginalne podróbki”. Czekamy na nowe modele w Wólce pod Warszawa?
Tego jeszcze nikt w Europie chyba nie wymyślił. Maszyna vendingowa do napojów alkoholowych. Za jedyne 18PLN można kupić sobie żeton, a później stworzyć jakikolwiek drink marzeń.Pod warunkiem, że zawierał Absolut. Nie obserwowałem ile osób z tego skorzystało i ile osób chodziło dziwnym krokiem, ale muszę przyznać, że pomysł wyborny. Przy całym marketingu Abolut-a, pewnie wiele osób się skusiło. Na pewno obcokrajowców, próbujących odnaleźć klimat Kac Vegas 2. Ciekawe ilu z nich następnego dnia miała ogolone włosy, nowy tatuaż lub małpkę na plecach. Jesteśmy, jak widać świeżo po emisji!

Chciałem zobaczyć tajski boks na żywo. I to się stało. Po zapadnięciu zmroku na ringu bokserskim rozegrano kilkugodzinny turniej. Zwyciężył najlepszy. Nie było łatwo tym bardziej, że miejscami miałem wrażenie, że był tzw.”full contact”. Tylko dlaczego ring ustawiony był na najbardziej obleganym skrzyżowaniu w Azji, tuż koło nas na SIAM i z głośników nie tylko „darł” się komentator, ale też na scenie obok znana artystka podobna do Dody darła się w niebogłosy! Szum, harmider, wrzaski, rytm, bit… i sport wszystko w jednym.


W całej Azji Południowo – Wschodniej działa coś o czym marzę, żeby działało w Polsce. System piekarni „Bread Talk”, który tym różni się od zwykłych, że całość (prawie 90%) produkcji wykonywana jest na miejscu, a kupujący mogą dodatkowo oglądać piekarzy, cukierników i ich pomocników. Głównie produkują   wyroby oparte o ciasto maślane i pieczywo pszenne, ale ich różnorodność powala.

Oczywiście musiałem także obfotografować konkurencyjne cukiernie. Tutaj królowała bita śmietana i truskawki (?). Ale widzieliśmy, że trend idzie w kierunku macaroni i czas się nauczyć je robić. Grażyna Sikoń, guru polskiego cukiernictwa pokazywała jak się je robi… no to tylko jeszcze kilka tygodni i spróbuje zrobić je sam!
A jak wyglada masaż w centrum handlowym?
Jutro lot do Mandalay. Czas na prawdziwą Azję, znacznie mniej skomercjalizowaną! Mam nadzieję.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz